Rafałek był zdrowym i wesołym pięciolatkiem, lecz tego roku zima dała mu się we znaki. Choć nie chorował, od potowy stycznia był jakiś nieswój – ciągle głodny, pił duże ilości mleka, często biegał do ubikacji robić siusiu, nawet parę razy zmoczył się podczas snu. No i zaczął chudnąć. To ostatnie najbardziej przeraziło babcię, która pod koniec lutego poszła z nim do lekarza rejonowego. Jakież było jej zdumienie, gdy okazało się, że wnuczek jest chory na cukrzycę. Babcia też miała cukrzycę; chorowała na nią od ponad 6 lat, przyjmowała leki, przestrzegała diety. Mały od razu został przyjęty do szpitala, jeszcze parę dni, a jego stan pogorszyłby się nieodwracalnie. Po paru godzinach leczenia insuliną Rafałek przestał siusiać i łapczywie pić, zniknęło uczucie głodu. Po tygodniu zaczął przybierać na wadze i poczuł się o wiele lepiej. Od chwili diagnozy do końca życia będzie musiał przyjmować insulinę.
Cukrzyca, znana od tysięcy lat, to przewlekła choroba przemiany materii, której podstawowym objawem jest podwyższony poziom cukru (glukozy) we krwi; powoduje dziesiątki poważnych powikłań. Już starożytni Hindusi zauważyli, że muchy i mrówki zbierały się przy moczu ludzi cierpiących na wyniszczającą chorobę związaną z nadmiernym pragnieniem i oddawaniem dużych ilości moczu. Hinduski lekarz Suszruta 400 lat przed naszą erą napisał, że mocz cukrzyków jest słodki (tak, najprawdopodobniej go spróbował!). Przez wieki objaw słodkiego moczu stosowano w diagnozach cukrzycy.
Bardzo długo przyczyna tej śmiertelnej choroby nie była znana. Dopiero w 1889 roku niemieccy badacze Joseph von Mering i Oskar Minkowski zaobserwowali, że psy, którym usunięto trzustkę, zapadały na cukrzycę; zrozumiano wtedy, że trzustka w jakiś sposób reguluje poziom cukru we krwi. W 1920 roku fizjolog kanadyjski Frederick Grant Banting udowodnił, że preparat przygotowany z wyspecjalizowanych komórek trzustki (tak zwanych komórek beta znajdujących się w trzustkowych wysepkach Langerhansa) przyjmowany przez psy, którym poprzednio usunięto trzustkę, zapobiegał cukrzycy i ratował im życie, jak długo go przyjmowały. Za to odkrycie w 1923 roku otrzymał Nagrodę Nobla (wspólnie z Johnem Madeodem).
Pierwszym pacjentem leczonym insuliną z krowiej trzustki był Leonard Thompson, czternastoletni bardzo poważnie chory Kanadyjczyk (ważył zaledwie 28 kilogramów). 11 lutego 1922 roku otrzymał, jako pierwszy w historii, preparat zawierający insulinę; dzięki niemu żył jeszcze 13 lat. Insulinę pochodzenia zwierzęcego stosowano do późnych lat siedemdziesiątych XX wieku; w 1978 roku wyprodukowano pierwszą insulinę syntetyczną, której używa się do tej pory.
Insulina działa jak kluczyk, który otwiera drzwiczki w komórkach organizmu po to, aby cukier mógł przedostać się do ich wnętrza; gdy insuliny brak, cukier tam nie dociera. Komórki, gdy są głodne, wysyłają hasło: ?cukru!”; wzrasta wtedy poczucie łaknienia i apetyt. Normalnie poziom cukru i tłuszczu we krwi podnosi się po jedzeniu. Na czczo poziom cukru utrzymuje się w normie dzięki spalaniu tłuszczu i białek w organizmie. Ponieważ w organizmie osoby chorej na cukrzycę cukier nie może przedostać się do wnętrza komórek, poziom cukru we krwi ciągle wzrasta, a jego nadmiar – wydalany w moczu łącznie z wodą – doprowadza do krańcowego odwodnienia organizmu. Tymczasem komórki w organizmie głodują, mimo że tuż obok, we krwi, jest pełno pożywienia. Chory niemal niknie w oczach, ma wilczy apetyt, oddaje litry słodkiego moczu. Podanie insuliny zatrzymuje to błędne koło – cukier przedostaje się do komórek, ustępują sygnały głodu, poziom cukru we krwi spada, zanika nadmierne wydalanie moczu.